Słowo Pasterza

W dzisiejszych czytaniach widzimy dwie postacie kobiece, dwie biedne wdowy odznaczające się wiarą i wielkodusznością. Pierwsze czytanie  mówi o niewieście z Sarepty, doprowadzonej do nędzy wskutek posuchy i nieurodzaju. A jednak na żądanie proroka Eliasza nie tylko podaje mu wodę do picia, lecz także chleb upieczony z ostatniej garści mąki. Miała zaspokoić nim głód własny i swojego syna. „Zjemy to, a potem pomrzemy”, powiedziała niewiasta przedstawiając swoje dramatyczne położenie. Jednak poganka okazuje zadziwiającą wiarę w słowa proroka zapewniającego ją w imieniu Boga izraelskiego: „Dzban mąki nie wyczerpie się i baryłka oliwy nie opróżni się aż do dnia, w którym Pan spuści deszcz na ziemię”. Dzięki tej obietnicy oddaje swój chleb. Chleb to niemała rzecz, kiedy stanowi jedyny ratunek, po prostu wszystko. Aby go oddać innym, potrzeba niezwykłej wielkoduszności.

Podobny czyn zapisała Ewangelia. Jezus, patrząc na ludzi rzucających pieniądze do skarbony w świątyni zauważył, że między bogaczy, którzy „rzucali wiele”, wmieszała się pewna wdowa i wrzuciła „dwa pieniążki”, Nikt tego nie zauważył, lecz Jezus wskazując ją uczniom powiedział: „Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało, ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie”. Bóg nie patrzy na jakość daru, lecz na serce i na usposobienie tego, kto dar składa. Wdowa, która z miłości ku Niemu pozbawia się wszystkiego, co ma, daje o wiele więcej niż bogaci. Oni bowiem składają wielkie sumy nie umniejszając zgoła swoich zasobów. Jej czyn można wyjaśnić jedynie ogromną wiarą, jeszcze większą niż wiara niewiasty z Sarepty, nie opierała się bowiem na obietnicy proroka, lecz jedynie na Bogu, i działała bez żadnej innej pobudki prócz tej jednej: służenia Mu całym sercem.

Takie postępowanie jest jawnym przeciwieństwem postępowania faryzeuszów i uczonych w prawie, których Jezus przed chwilą potępił: „Objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają długie modlitwy”. Uczynili religię podnóżkiem własnych ambicji i zamiast popierać sprawę słabych i bezbronnych, korzystają ze swego autorytetu i nauki, by grabić ich dobra. Warto się nad tym zastanowić. Jeśli człowiek nie jest do głębi prawy i szczery, może dojść do tego, że będzie posługiwał się religią dla własnych samolubnych interesów. Prawdziwa religia polega na tym, by służyć Bogu w czystości serca, czcić Go „w Duchu i prawdzie”, łącząc z modlitwą dar z siebie samego — aż po ofiarowanie dla Niego ostatniego grosza. To także służyć Bogu miłością bliźniego, która nie mierzy tego, co daje, i nie daje tylko tego, co nam zbywa, lecz troszczy się o potrzeby bliźniego. Jałmużna nie jest wyrazem miłości chrześcijańskiej, jeśli nie jest darem siebie, on zaś jest niemożliwy bez ofiary, bez wyrzeczenia, bez odmówienia czegoś sobie samemu. Miłość chrześcijańska to płakać z tymi, którzy płaczą, to dzielić z ubogim jego los, jego braki, a w ciężkim położeniu także głód. Tak właśnie postąpiła wdowa z Sarepty dając swój ostatni chleb, czy też wdowa żydowska ofiarowując swoje mienie.

Najwyższym wzorem jest jednak zawsze Jezus, który przyszedł na świat oddać życie za ludzi, „na zgładzenie grzechów przez ofiarę z samego siebie”. Chrześcijanin zbawiony przez tę ofiarę powinien uczestniczyć w niej przez dar z siebie na doczesne i wieczne zbawienie braci.